- Elite Club for Cool Kids and Other Smarties http://www.kmynatornia.pun.pl/index.php - 1 vs 1 http://www.kmynatornia.pun.pl/viewforum.php?id=4 - DODRUK PIENIĄDZA vs Bart http://www.kmynatornia.pun.pl/viewtopic.php?id=12 |
iam - 2013-10-29 21:32:18 |
[9:56:42 PM] Bartek S: A apropo tych dwóch gości to imo dobrą heurystyką jest to aby jak słyszy się słowa "dodruk pieniądza" albo coś takiego to traktować to z przymrużeniem oka. Np. mówili oni coś takiego, że wzrosty na giełdzie są spowodowane "dodrukiem". To jest tak łatwa, symplistyczna i głupia wizja, że szok. Po pierwsze to nawet gdyby tak było głównie (nie da się stwierdzić) to pozostają równie ważne inne czynniki, bo giełda po prostu odzwierciedlać ma kondycję przedsiębiorstw. I nawet gdyby nie było "dodruku" to i tak by rosła, bo po prostu firmy się rozwijają. Jeśli mamy X (a mamy) przyczyn wzrostów to nawet jeśli to co oni mówią jest przyczyną to nie jedyną. Pasuje pod naszą wizję więc można dodać. Kolejna rzecz jest taka, że w Polsce np. "dodruk pieniądza" niewiele daje, bo sektor bankowy ma nadpłynność już jakieś 15 lat (banki mają za duże rezerwy niż są im potrzebne), ale po co zagłębiać się w szczegóły skoro można powiedzieć, że to patent rotszyldów jest wszystkiemu winny (który nomen omen nie jest patentem rotszyldów, bo wystawianie kwitów na więcej złota niż się ma go w skrabcu to patent, który sięga pewnie Mezopotamii). Jeśli reszta ich teorii jest tak słaba jak to co mówią o gospodarce to niedobrze. I to mówię ja, który jest zwolennikiem nie-mainstreamowej ekonomii. 4 |
BartekS - 2013-11-01 23:26:03 |
Chodzi o to, że jak mamy gospodarkę w równowadze i na skutek jakiegoś szoku (np. spadek generalnego popytu np. z jakiegoś nawet irracjonalnego powodu typu boją się, że będzie jakaś katastrofa) ludzie zaczynają ograniczać wydatki to wzrasta popyt na pieniądz a spada popyt na inne produkty. Ceny odwierciedlają informacje więc skoro relatywna wartość pieniądza wzrasta to muszą spaść inne ceny. Jednakowoż jeśli nie spadną (z różnych powodów, w ekonomii nazywa się to sticky wages) i takie zastosowanie nie zajdzie to ludzie z obecną ilością pieniądza w obieku mogą dokonać mniej transakcji. A skoro mniej transakcji zajdzie to można mniej kupić. A skoro można mniej kupić to będzie gorzej. Sposobem by temu zaradzić jest zwiększenie ilości pieniądza w gospodarce. To co podkreślają przeciwnicy takiego rozwiązania to to, że wprowadzenie dodatkowych pieniędzy do obiegu zaburza proces intertemporalnej koordynacji konsumpcji i inwestycji czyli pomimo, że gospodarka wypada z równowagi to lepiej nic nie robić i pozwolić działać siłom rynku tj. nie dodrukowywać. |
iam - 2013-11-07 00:57:54 |
ok zgadzam się co do dodruku. ale chodzi o sposób emisji. pułapka tkwi moim zdaniem w tym, że pieniądz jest emitowany w formie długu i obietnicy większej pracy w przyszłości. Jest długiem który trzeba spłacić w pieniądzu który znów jest długiem i tak narasta jak kula śnieżna przywiązując ludzi do własnych obietnic danych samym sobie. gdyby był dodrukowywany i wypuszczany np. na państwowe wydatki, to byłoby chyba nawet całkiem spoko, bo za ten podatek inflacyjny można by budować drogi i szkoły. Grzesiek powiedział mi że nie rozróżniam pieniądza emitowanego przez banki, (bo ten rzeczywiście jest długiem) od pieniądza dodrukowanego przez państwo by wykupić obligacje, bo ten sposób emisji zmniejsza dług. To w byłaby jedyna luka by ucinać łańcuch pożyczek spłacanych kolejnymi pożyczkami. Jak emitowany jest pieniądz w sposobie o którym piszesz? i na co wydawany? nie bardzo mogę to sobie wyobrazić jak państwo wypuszcza nowe pieniądze- albo w formie długu, jako pożyczkę, albo na własne wydatki w tym np. szkoły, drogi, spłaty długu. |