Opis forum
Od dawna mnie to interesuje, ale jakoś z nikim tego jeszcze nie przedyskutowałem.
1. Jeśli dziewczyna mówi, że interesują ją tylko bogaci mężczyźni to jest to potępiane.
2. Jeśli chłopak mówi, że interesują go tylko ładne dziewczyny to jest to normalne.
Czy jest to według Was słuszne? Dla mnie każdy oczywiście może umawiać się z kim chce (ścibertarianizm ftw!), natomiast dziwi mnie różny odbiór społecznych tych dwóch rzeczy. Ja oba podejścia uznaję za po prostu złe. Natomiast społecznie na jedno jest przyzwolenie, a na drugie nie.
Logicznie rzecz biorąc to bycie bogatym lepiej świadczy o osobie niż bycie ładnym. W to pierwsze chociaż jakiś wysiłek trzeba włożyć (i z byciem bogatym kojarzymy zazwyczaj takie cechy jak przedsiębiorczy, zaradny, rozsądny), a to drugie mamy po prostu od matki natury, no skillz. Zatem jeśli już mamy jakieś podejście rozgrzeszać to na pewno jest to bardziej podejście 1 niż 2.
Tak samo dalej.
Moja dziewczyna jest bardzo ładna.
Mój chłopak jest bardzo bogaty.
To samo. Ewnentualnie punkt dla zdania nr 2.
Your opinions?
Offline
do niedawna nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Robię to od czwartku, dziś jest poniedziałek.
Nie wiem dlaczego wciąż instynktownie jestem skłonny uznać przypadek 2. za owoc mniejszego zepsucia.
2 to wciąż skupienie na człowieku. Może na czymś tak prymitywnym jak wygląd. Może to zawierzenie wewnętrznemu zwierzęciu dążącemu do utworzenia w przyszłym pokoleniu kompozycji genów bogatych w urodę. Może to przekonanie o manifestacji cech osobowości, czy duszy, poprzez cechy zewnętrzne. Może to poszukiwanie urody jest haniebnym skupieniem na materii ciała, w poszukiwaniu dopełnienia swego kulawego jednopłciowego człowieczeństwa. Ale to skupienie na materii człowieka, tzn, nawet jeśli jest to zapatrzenie w powłokę człowieka, to jednak w niego. To tak jak bym szukał dziewczyny która mego szybko wiąże buty. Absurd. ale chodziłoby przecież o nią. Choć samo uczucie mogłoby być warunkowe: "jeśli będziesz wolno wiązała buty, z nami koniec." To jednak chodzi o ciebie, bo to ty umiesz wiązać buty. Jeśli jednak szukam kogoś ze względu na pieniądz, to po pierwsze odróżniłbym szukanie 1.człowieka przedsiębiorczego (nawet nie mającego wiele na koncie), od 2. szukania pieniędzy, które mogą być ewentualnie w łatwy sposób dostępne poprzez jakiegoś człowieka.
1. Uważam za chorobę miłości warunkowej, podobnej do "masz szybko wiązać buty" i jakiegokolwiek innego "masz być jakiś."
2. Uważam za dużo większe zepsucie i zbłądzenie. I dostrzegam/rozumiem , że taką troskę o własną wygodę robiącą z człowieka narzędzie, można obdarować większą ilością pogardy, niż przywiązanie do tego "jaka ta osoba jest"
Offline
1. Ten przypadek (dot. pieniędzy) budzi we mnie większy "wewnętrzny sprzeciw" i zgadzam się z argumentacją Konrada.
2. To podejście jest moim zdaniem po prostu niemądre w długim okresie, bo jak wiadomo uroda przemija z wiekiem, ale jakoś nie boli mnie fakt, że jest na to przyzwolenie społeczne.
Uważam za chorobę miłości warunkowej, podobnej do "masz szybko wiązać buty" i jakiegokolwiek innego "masz być jakiś."
Ja bym tu jednak odróżnił taką kompletnie bezinteresowną miłość (agape?) od miłości jako bardzo bliskiej relacji z drugim człowiekiem, ponieważ ta druga moim zdaniem zawsze jest miłością warunkową i nie określiłbym jej mianem choroby. Stawianie jakiś warunków, które są dla nas istotne wydaje mi się być zupełnie normalne np. pierwszy podstawowy (przynajmniej dla mnie, dla was pewnie też) warunek: masz być kobietą. Gdyby te warunki nie odgrywały żadnej roli, to pewnie nie mielibyśmy żadnych oporów przed burzliwym związkiem z 65-cio letnią Panią Miecią, która sprzedaje nam codziennie rano bułeczki w spożywczaku, ale przypuszczam, że jednak takie opory mamy, więc stawiamy jakieś warunki.
Ostatnio edytowany przez Gelo (2013-10-29 00:23:47)
Offline
bezwarunkowość nie musi oznaczać, że przez brak jakichkolwiek warunków naszą poprzeczkę zawieszoną na wysokości 0cm przeskakują wszyscy, i wszystkich kochamy lub możemy kochać. Pojęcie bezwarunkowości jakie tu wprowadzam tyczy się osoby już przez nas kochanej. To znaczy: śmiem twierdzić, że jedynym rodzajem "prawdziwej miłości" jest miłość bezwarunkowa. Jeśli kocham Cię tylko dlatego, że spełniasz warunki, to bardziej kocham spełniane warunki niż Ciebie, za tym zawsze kryje się cień braku miłości, gdy nie spełnisz warunków. Można wyróżnić miłość do kogoś, lub miłość do czegoś. Czy kocham kogoś za absolutną osobliwość tego czym on jest? "Kocham Cię, bo jesteś.". Czy kocham twoje cechy, twoją inteligencję, twoje piękno, twoje poczucie humoru? Czy kochamy kogoś, czy kochamy coś o kimś? Oczywiście jest to pewna idealizacja czystego uczucia. By budować relację bliskości z drugim człowiekiem prócz tej wyidealizowanej duchowości udział brać musi również nasza zwierzęcość: pożądanie, cielesność, seksualność, które to w mojej opinii sprawiają, że 1<2, ale na których polu miłość jest niemożliwa do zaistnienia, mogą być jedynie jej niezbędnym fundamentem.
Offline
Nie wiem dlaczego wciąż instynktownie jestem skłonny uznać przypadek 2. za owoc mniejszego zepsucia.
2 to wciąż skupienie na człowieku
To jest według mnie bardzo dobry argument.
Niemniej jednak wydaje mi się, że dystans pomiędzy "ale ładna dziewczyna" i "ale to jest kozak, ma drogie Yłdi" jest krótszy niż całe życie myślałem.
Apropo miłości bezwarunkowej to dodałbym, że częściej chodzi nie o "dlaczego", ale "pomimo czego".
bezwarunkowość nie musi oznaczać, że przez brak jakichkolwiek warunków naszą poprzeczkę zawieszoną na wysokości 0cm przeskakują wszyscy, i wszystkich kochamy lub możemy kochać. Pojęcie bezwarunkowości jakie tu wprowadzam tyczy się osoby już przez nas kochanej.
Zastanawiałem się nad tym już wiele razy (tj. nad problemem Pani Mieci ze spożywczaka (Gelo) i jakoś nie mogłem na to wpaść. Rozjaśniłeś mi obraz.
Offline